references
W YS TĄ P I E N I A W PA N E LU D YS K U S Y J N Y M
201
drogę rządową, z konsultacjami międzyresortowymi, a potem wnieść go do Izby. Czuję się w tym wszystkim trochę politykiem i widzę, że łatwo wywoływać tematy, które spowodują, że będziemy dyskutować, jak Polska długa i szeroka, a rezultat będzie gorszy niż punkt wyjścia. Lepiej temu zapobiec. Przyspieszyłem dlatego prace nad Krajowym Programem Ochrony Zabytków i Opieki nad Zabytkami. Na tyle przyspieszyłem, by na końcu marca został on pokazany na zewnątrz jako zapis całościowy z założeniem, że dyskusja go wzbogaci. Po latach, które upłynęły od 2003 roku nie ma wątpliwości, że program, który budujemy będzie musiał spełniać wszystkie wymogi strategii – zawierać część finansową. To nie jest tylko kwestia zapisania kilku tez o doktrynie i o tym, jak powinny wyglądać służby. Trzeba też zbudować ocenę skutków regulacji, tak jak przy normalnych pracach legislacyjnych. Trudność polega na tym, jak to umocować w strategii kapitału ludzkiego i jak określić w sensie finansowym, bo, w przeciwnym razie, Rada Ministrów nie przyjmie tego jako swego własnego dokumentu. „Rozwój a ochrona zabytków” to dychotomia, która przewijała się w niektórych wystąpieniach. Kiedy słyszę o tej dychotomii, przypomina mi się stary dowcip – żebrak, wysiadujący pod kościołem, otrzymywał regularnie od pewnego jegomościa po 10 złotych. Pewnego razu jednak włożył on do kubeczka 5 złotych i wtedy ten żebrak zapytał – „dlaczego dajesz mi tylko 5 złotych?”. Jegomość odpowiedział – „rzeczywistość się zmieniła, mój syn poszedł na studia, mam dużo wydatków”. Na to żebrak odparł – „niech studiuje, oczywiście, ale dlaczego moim kosztem?”. To jest tak, jak z rozmową o konfrontacji zabytków z postępem – ujawniają się pewne racje utartych schematów, a nie myślenia w kategorii obopólnych korzyści. Istotne jest tu umocowanie służb konserwatorskich, co odczuwam jako starcie kapitału z tym, co jest zabytkową przestrzenią chronioną. Bardzo często samorządowi konserwatorzy zabytków mają wielki dylemat. Są umocowani w samorządzie i z tą funkcją prokuratorską – którą wojewódzcy konserwatorzy zabytków jeszcze w jakiś sposób, jako służba zespolona, mogą wykonywać – mają problem. Mogę podać kilka przykładów dotyczących osób siedzących na tej sali – gdyby odwołano się do mnie jako do drugiej instancji, uchyliłbym pewne ewidentnie złe, w sensie