o d r e p r o d U Kc j i K U lt U rY d o K r e ac j i 53 wspólnotą własności, posłuszeństwem wobec autorytetów, dużą rolą przypisywaną magii i religii, solidarnością, konformizmem, dziedziczonym statusem, jednorodnością zachowań, niewielką specjalizacją funkcji, etc. Natomiast społeczeństwa nowoczesne (industrialne) mają się odznaczać (na co zwrócili uwagę m.in. Alex Inkeles i David Smith) między innymi: współdziałaniem gospodarczym, obecnością wiedzy naukowej (w tym abstrakcyjnej), obiegiem informacji, nastawieniem na czas teraźniejszy i przyszły, dużą rolą przypisywaną racjonalności, indywidualizmem, wzajemną konkurencją względem osiągnięć, statusem zdobywanym przez jednostki, a nie statusem dziedziczonym, nonkonformizmem, specjalizacją funkcji, otwartością na nowe doświadczenia, gotowością do świadomej akceptacji zmiany społecznej. Podział ten jest z pewnością w dużym stopniu arbitralny, nadto nie ujmuje on rysującego się od kilkudziesięciu już lat nowego spojrzenia, dostrzegającego tzw. społeczeństwa ponowoczesne (postindustrialne). Jakkolwiek w uproszczony sposób, zwraca on jednak uwagę na to, że istniały społeczeństwa z jednej strony – bardziej nastawione na stabilność, powtarzalność wzorów i uleganie tradycji oraz z drugiej – nastawione na zmianę, odkrywanie nowych wzorów i nowe doznania, na innowacyjność. Rodzi się tu interesujące pytanie: skoro mamy obecnie do czynienia z tzw. ponowoczesnością, to czy tym samym ponownie maleje aprobata dla twórczości i zmniejsza się jej rola? Poniekąd tak. Mniejsza rola nowatorstwa, oryginalności wytworu – większa zaś powtarzalności, pastiszu, obiegu wytworów kultury i synkretyczności: wszystko to sprawia, że pewne cechy twórczości (takie właśnie, jak m.in. oryginalność i nowatorstwo) są dzisiaj traktowane jako mniej ważne. Próbuje się niekiedy wysuwać hipotezy (czynili to głównie badacze o orientacji marksistowskiej), że istnieje zależność między aprobatą (czy dezaprobatą) dla twórczości i innowacji a ustrojami społeczno-ekonomicznymi, co samo w sobie wydaje się nie budzić sprzeciwu – choć, oczywiście, są kłopoty związane z wyodrębnianiem form tych ustrojów. Na razie warto oderwać się od historiozoficznych hipotez dotyczących makroskali dziejów (nie kwestionując jednak automatycznie ich słuszności), a przyjrzeć się tym spostrzeżeniom, którym raczej trudno odmówić prawdziwości.