references
222 W P Ł Y W
OTOCZENIA NA ROZWÓJ INDYWIDUALNY I SPOŁECZNY
zjawiska wypierania śródmiejskich funkcji przez centra handlowe. Pojawienie się przed około 20 laty pierwszych dużych centrów handlowych nie zapowiadało konfrontacji. Wyrastały na ogół na obrzeżach miast, w skromnych architektonicznie kształtach. Z czasem jednak okazało się, że konflikt narasta, a centra handlowe przekształciły się w handlowe galerie (zawsze to brzmi lepiej) i zaczęły niebezpiecznie nawigować ku historycznym śródmieściom. Przy okazji potężniały, efekciarsko piękniały i kusiły coraz to nowymi atutami. Już nie tylko zakupami, usługami, knajpkami, kręgielniami i kinami, ale klubami, muzeami, galeriami sztuki, a nawet kaplicami. Słowem wszystkim tym, co ludziom potrzebne do przyjemnego lub pożytecznego spędzenia czasu. Centra handlowe od samego początku posiadały kilka niezaprzeczalnych walorów: uniezależnienie od pogody, otwarcie w weekendy, zazwyczaj bezpłatne i łatwo dostępne miejsca parkingowe, zawsze grzeczną obsługę. A do tego bezpieczeństwo i przewidywalność, przeróżne udogodnienia dla matek czy inwalidów. Przyjemna muzyka, nieoczekiwane promocje, konkursy, pokazy. Tym bardziej, że handlowe galerie zaczęły coraz lepiej naśladować wzorcowe handlowe ulice: z nazwami pasaży, ławeczkami, imitacją ulicznych lamp, fontannami, nawet zielenią. Te największe mają już po 200-300 sklepów, jest więc w czym się zatracić. Perfekcyjnie podszywają się pod przestrzeń publiczną, którą przecież nie są. Z tak sformatowaną przestrzenią trudno konkurować. A tradycyjne śródmiejskie przestrzenie publiczne nie tylko nie rywalizowały, ale i oddawały pole wręcz walkowerem, a wszelkie próby poprawiania tradycyjnych centrów okazały się totalnie pozbawione nie tylko kreatywności i oryginalności, ale często były podejmowane wbrew podstawowym regułom sztuki tworzenia przestrzeni publicznej. Przykłady? Krakowskie Przedmieście w Lublinie, Św. Marcin w Poznaniu, Piotrkowska w Łodzi. W efekcie galerie handlowe wysysają z miasta, co się tylko da: handel, usługi, rozrywkę. Konkurent dogorywa, a galeria kwitnie. Tak się dzieje w większości miast liczących od 50 do 100 tys. mieszkańców, ale zdarza się i w większych, a nawet całkiem dużych. W Radomiu galerie kompletnie pozbawiły charakteru wcześniej reprezentacyjną ul. Żeromskiego, a teraz zwalczają się wzajemnie. W Katowicach gigantyczne Silesia City Center stało się