references
242 R E F L E K S J E
PO DEBACIE W ZAMKU KRÓLEWSKIM W WARSZAWIE...
Tradycja anglosaska nie jest jedyną i – można by rzec – wcale nie stała się dominującą. W wielu krajach architektura krajobrazu traktowana jest jako pewien szczególny rodzaj sztuki ogrodowej, coś co ma uzupełniać architekturę, zwłaszcza w sferze publicznej i przy obiektach infrastrukturalnych, stanowić jej dodatek, odpowiadać na ekologiczne uwarunkowania wymuszane przez polityczną poprawność. Wyrazem takiego rozumienia architektury krajobrazu – jako uzupełnienia, ostatniego szlifu, jest umieszczanie zajęć z tego przedmiotu pod koniec akademickich kursów architektury lub jako przedmiotu uzupełniającego, albo wręcz ulokowanie studiów w tym zakresie jako studiów specjalnych na uczelniach – najczęściej rolniczych. Moje spotkanie z architekturą krajobrazu było zupełnie odmienne. Wykładający ten przedmiot na Politechnice Krakowskiej prof. Janusz Bogdanowski miał własną i oryginalną koncepcję „architektury krajobrazu”. Prowadził zajęcia z tego przedmiotu dla roku pierwszego jako rodzaj wprowadzenia, propedeutyki projektowania. Dziś z perspektywy wydaje mi się, że były to najważniejsze wykłady i ćwiczenia w całej profesjonalnej edukacji i chyba najgłębiej uformowały moje myślenie o architekturze. Pamiętam jak prof. Bogdanowski lewą ręką rysował na tablicy cieniutką, lekko drżącą kreską o chirurgicznej precyzji i wyczarowywał drzewa, wzgórza, budynki, sylwety miast, nakładające się plany urbanistycznych kompozycji, a potem, a czasem równocześnie, prawą ręką je opisywał. Profesor rozumiał architekturę krajobrazu przede wszystkim jako metodę analizy przestrzeni, a także jako metodę twórczą samego projektowania: dopełniania, wzbogacania, chronienia, utrzymywania swoistych całości, za jakie uważał wnętrza urbanistyczne, czy szerzej – „jednostki krajobrazowe”. „Szkoła architektury krajobrazu” Bogdanowskiego to bardzo usystematyzowana – można by rzec – sformalizowana analiza krajobrazu. Projektowanie polegało tu na wykorzystaniu analizy pojedynczych wnętrz, tzn. kolejnych jego elementów i poprawianie tego, co nazywał „podłogą” i „ścianami” wnętrza. Działania projektowe oznaczały sumę drobnych i większych lokalnych interwencji w pojedynczych wnętrzach, drobnych melioracji respektujących jego zastany charakter i eksponujących jego istotne walory. Była to de facto metoda przypominająca działanie konserwatora wobec zabytku podchodzącego